Nie wierzę w krasnoludki, czyli "cuda nad urną"

Nie wierzę w krasnoludki. Dlatego też uważam, że absolutnie nieprzypadkowy jest atak sztabowców PO i niektórych dziennikarzy na dziennikarkę TVP Joannę Lichocką. Jest pomawiana za to, że jej pytania do Jarosława Kaczyńskiego w trakcie wczorajszej debaty były premier rzekomo znał. Jako "dowód" przedstawia się fakt, że po jej pytaniu Jarosław Kaczyński wyciągnął kartkę, aby posłużyć się konkretnymi danymi. Znowu tryumfuje moralność Kalego: w trakcie tejże debaty doszło do identycznej sytuacji, gdy reprezentantka TVN, Katarzyna Kolenda-Zalewska zadała pytania liderowi PiS, po czym ten również wyciągnął kartkę z danymi. Ale jakoś nikt nie oskarżył dziennikarki TVN, że swoje pytania udostępniła Kaczyńskiemu. To proste - Lichocka jest z TVP, TVP jest "prawicowa", więc Lichocką można skopać bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów, a nawet pomijając fakt, że jej pytania dotyczyły bieżących spraw z ostatniego tygodnia i ich postawienie było dość naturalne.

 

Nie wierzę w krasnoludki. Dlatego też będę namawiał do bardzo uważnego przyjrzenia się tzw. głosom "wyjazdowym", czyli głosom oddanym przez osoby biorące zaświadczenia o prawie do głosowania w miejscu innym niż miejsce zameldowania. Eksperci uważają, że możliwość nieuczciwego głosowania w wielu miejscach na podstawie sfałszowanych zaświadczeń nie jest technicznie trudna. Gdy dziś po południu w TVN 24 słyszałem od dwojga politologów, że w Polsce może powtórzyć się sytuacja z USA i Kaliforni, gdzie przez wiele tygodni przeliczano głosy z wyborów, w których George Bush pokonał Al Gore'a oraz w kontekście prób sfałszowania I tury wyborów w dwóch polskich lokalach wyborczych w Brukseli - to nikt mnie nie przekona, że nie ma dymu bez ognia i że są i tacy, którzy chcieliby "cudów nad urną". Warto więc skrupulatnie się przyjrzeć, czy osoby głosujące poza miejscem zameldowania nie głosowały w kilku miejscach naraz. O takich pokusach słyszałem.  

 

Nie wierzę w krasnoludki. Za to wierzę w mądrość Polaków.

 

Nie wierzę w krasnoludki. Dlatego też głos prokurator w Rzeszowie w sprawie byłego szefa CBA jest ewidentnie elementem kampanii wyborczej PO. Cóż, jakoś nie słyszę głosów oburzenia tych rzekomo niezależnych ekspertów i pseudoautorytetów moralnych, którzy w 2007 roku publicznie szlochali nad losem posłanki PO Beaty Sawickiej oskarżonej o korupcję w trakcie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu. Widać, że te panie i tych panów obowiązuje moralność Kalego i tzw. podwójne standardy.