Debata nie była przełomem

Podejrzewam także, że jej oglądalność spadła i to mocno o 20:30, gdy zaczynał się mecz Argentyna - Meksyk na Mundialu w RPA. Dla rezultatu wyborczego decydująca może być - ale być nie musi - druga debata, w środę, przy zapewne większej oglądalności (tego dnia nie będzie transmisji żadnych meczów piłkarskich - jest przerwa na mistrzostwach świata...). 

 

W każdym razie ta debata nie podgrzała atmosfery kampanii, jak się niektórzy naiwnie spodziewali. Jeżeli już ją coś "podgotowało", to wczorajsze "20 minut nienawiści" Tuska na spędzie PO czy telewizyjne występki Niesiołowskiego - tego rodzimego "metr Sevres" politycznej agresji i wdeptywania oponenta w ziemię. Tyle, że skutek może być dla PO odwrotny od zamierzonego. Znowu: "może być", a nie "musi być".  

W tej debacie jedyną niespodzianką było w gruncie rzeczy wtrącanie się Komorowskiego w prowadzenie - najpierw Olejnik, a potem Lichockiej. Puściły nerwy marszałkowi? Zaś wręczenie Kaczyńskiemu depeszy PAP sprzed bodaj 4 (!) lat było próbą odgrzania starych kotletów. Do tego nieprawdziwych... Cóż, dogrywka za trzy dni. Ciekawe, co wręczy na koniec debaty środowej Kaczyński Komorowskiemu? Ciekawostki z czasów, gdy pan BK był szefem MON?

Debata panów K. nie stała się przełomem w tej kampanii i nie zdecyduje o jej wyniku, jak debata Wałęsa - Kwaśniewski w 1995 roku lub Tusk - Kaczyński w 2007. Nie sądzę też, aby pod jej wpływem ludzie hurmem ruszyli do urn.