Olek Szczygło, czyli Szczygły-Rydz

Można z jego wizją się nie zgadzać, ale trzeba przyznać, że ją miał, a to w świecie bezrefleksyjnych polityków bez właściwości i osobowości jest cenne. Szczygło, minister i szef BBN, był "kimś" nie w znaczeniu takim, że zajmował kluczowe stanowiska w państwie, ale dlatego, że był na polskiej scenie politycznej "wartością dodaną", coś wnosił, był punktem odniesienia. Niektórzy dziennikarze, ci znaczący, nazywali go trochę żartobliwie: Szczygły-Rydz. W tym nawiązaniu do marszałka Śmigłego-Rydza był to nie tylko żart. Bo Olek był nie tylko ambitny, ale na wojsku znał się świetnie - i w wymiarze merytoryczno-logistycznym i personalnym. Był naprawdę dobry, sprawny i kompetentny jako wysoki urzędnik państwowy, ale też ciekawy jako cięty polemista polityczny, rzeczywiście czasem "ostry jak brzytwa", mówiąc językiem klasyka gatunku. Nie był bezbarwny, a to jest zmora współczesnej polityki polskiej, a już zwłaszcza europejskiej.

 

Pochodził z Warmii i Mazur, ale miał też w życiorysie epizod gdański i długi, długi warszawski. Zginął - co ma szczególną wymowę i symbolikę - wraz ze swoim politycznym i zawodowym patronem z Najwyższej Izby Kontroli, prof. Lechem Kaczyńskim. U niego zdobywał szlify - zdobywał dobrze.

 

Miałem i będę miał zawsze do Olka sentyment. Otóż jesienią 1997 roku, będąc konstytucyjnym ministrem w rządzie Jerzego Buzka odpowiedzialnym za integrację europejską, zaufałem Aleksandrowi i powołałem go na stanowisko dyrektora Departamentu Informacji Komunikacji Społecznej (DIKS). Już wtedy okazał się sprawnym funkcjonariuszem Państwa Polskiego. Jako zupełnie nieznaną ciekawostkę podam, że departament, w którym kierował opracował na moje zlecenie specjalny program, mający przygotować naszą opinię publiczną, różne środowiska i branże na wejście do Unii Europejskiej. Program nosił nazwę… "Program Informowania Społeczeństwa", w skrócie PiS! Cóż, Olek chyba przypadkiem okazał się prorokiem…

 

Polska straciła pod Smoleńskiem Prezydenta Rzeczypospolitej, Pierwszą Damę, jednego z byłych Prezydentów RP i elitę polskiego życia publicznego. Jednym z najmocniejszych punktów tej polskiej elity był Aleksander Szczygło - patriota, minister, uczciwy człowiek. Będzie go bardzo brakowało.

 

Był jednym z blisko stu ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Nie chcę i nie potrafię przyzwyczaić się do słowa "był", do tego cholernego czasu przeszłego dokonanego. Ale wiem, że już nie zadzwonię i nie odwiedzę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego Aleksandra Szczygło, świetnego urzędnika, a jednocześnie polityka z krwi i kości, pełnego pasji, mającego wizję polskiej armii dziś i w przyszłości.