Barroso tłumaczy się z absencji w Krakowie

Otóż zapytałem przewodniczącego KE czy ostatnia, długa przerwa w ruchu lotniczym, która spowodowała straty przewoźników - jak szacuje na pierwszej stronie Financial Times z 20 kwietnia br. - w wysokości 200 milionów euro dziennie w wyniku odwołanych 82 000 lotów i nieprzewiezienia blisko 7 milionów pasażerów, spowoduje zwiększone bezrobocie w tym sektorze. A przy tej okazji, a może raczej pod tym pretekstem, powiedziałem Portugalczykowi, że zapewne owa przerwa w ruchu lotniczym była przyczyną jego nieobecności na pogrzebie polskiego prezydenta w Krakowie… Wyraźnie poruszony Barroso zaczął się gęsto tłumaczyć, że bardzo szanował polskiego prezydenta, bardzo go cenił, planował przyjazd, transport miały zapewnić władze Belgii, ale zbyt późno dowiedział się, że owego belgijskiego samolotu nie będzie. Ciekawe, że swoją odpowiedź szef KE rozpoczął od wyjaśnienia, wspomnianej przeze mnie tylko mimochodem, nieobecności w Krakowie, a dopiero potem, wciąż zdenerwowany, odpowiedział, czy raczej próbował odpowiedzieć, na zasadnicze pytanie.

 

Jeszcze nigdy w ciągu jego już 6-letniej kadencji jako Przewodniczącego Komisji Europejskiej nie widziałem Portugalczyka tak zdenerwowanego. Cóż, skoro premier Estonii Andrus Ansip mógł jechać 18 godzin samochodem (1300 km), zaś prezydent Łotwy Valdis Zatlers 14 godzin autem (prawie 1000 km), a prezydent Litwy Dalia Grybauskaite też tym środkiem lokomocji 11 godzin (prawie 800 km), skoro dotarli przebywając znacznie większe odległości niż z Brukseli, premier Azerbejdżanu Artur Rasizade, p.o. prezydenta Mołdawi Mihai Ghimpu czy szef parlamentu Armenii Howik Abrahamian, skoro dotarł śmigłowcem, a potem autem, jadąc przez cztery kraje, prezydent Rumunii Traian Basescu, nie mówiąc już o prezydencie Gruzji Michaile Saakaszwilim, który potrafił dolecieć z USA, przebywając pół świata - to portugalskiemu przewodniczącemu KE zabrakło woli i determinacji. A te czynniki w polityce są niezbędne…

Przy okazji debaty nt. zatrudnienia w Europie z udziałem szefa Komisji Europejskiej José Emanuela Durão Barroso zadałem mu pytanie, które bezpośrednio odniosło się do tematu, ale tak naprawdę było pretekstem do zadania zupełnie innego pytania.