Brazylia: architekt- komunista i uparty polski ksiądz

Ale w Brasilii specjalnie zachowano, ogradzając go, pas cerrado- pas znikającej sawanny, której jednak w wielkiej Brazylii jest wciąż dużo i dużo. Patrzę na zielone cerrado, wiedząc, że takie jest w porze deszczowej- w porze suchej spłowieje, jak wszystko tutaj.                 Brasilia to dzieło -w sensie architektonicznym, budynków użyteczności publicznej- Oscara Niemeyera. Barwna to postać. Zaprojektował stolicę państwa od podstaw, to jego dziecko, ale...nigdy sie do niej nie przeniósł ze swojego Rio de Janeiro. Miał niepowtarzalną dla architekta szansę zbudowania nie jednego, nawet najbardziej reprezentacyjnego gmachu ,ale w praktyce całej metropolii. Mógł dzielić i rządzić, jak dziecko bawiące sie klockami. Uczynił to. Stworzył, urodził stolicę jednego z największych państw świata, a jednocześnie nie krył się ze swoimi, skądinąd kontrowersyjnymi, poglądami politycznymi ; był członkiem Komunistycznej Partii Brazylii. Czy dlatego właśnie jego wybrał na architektonicznego „ojca miasta” także mocno lewicujący prezydent Kubitschek de Oliveira ? Sam Niemeyer żyje do dziś -ma 102 lata! Ale to ,co stworzył przetrwa autora. Robiący wielkie wrażenie, efektowny, o fantazyjnym kształcie most, łączący Brasilię, w nocy podświetlany tak, że widać go z odległych krańców miasta. Oczywiście nosi imię eksprezydenta Kubitschka, który 55 lat temu podjął decyzje o budowie w szczerym polu nowej stolicy państwa. Tak, jak jego imieniem nazwano lotnisko i dziesiątki innych rzeczy.                                                                            Most Niemeyera-Kubitschka prowadzi do, między innymi, Pałacu Płaskowyżu, gdzie znajduje się kancelaria głowy państwa. Teraz remontowany przed nadchodzącym jubileuszem 50-lecia powstania Brasilii-prezydent Lula wyniósł się stamtąd i rezyduje w...siedzibie jednego z banków (w Polsce rzecz nie do pomyślenia). Pałac znajduje się na Placu Trzech Władz, gdzie poza prezydencką siedziba znajduje się także parlament -zarówno Senat z otwarta kopula dachu, jak i Izba Deputowanych z kopuła zamknięta, usytuowane tuż obok siebie, ale nie dające możliwości pomylenia obu gmachów -oraz Federalny Trybunał Sprawiedliwości. W jednym więc miejscu zgromadzono władzę wykonawczą (w Brazylii , wzorem USA, nie ma stanowiska premiera, a realną władzę sprawuje prezydent), ustawodawczą i sądowniczą. Obok tych gmachów , w symbolicznym centralnym punkcie kraju, znajduje się na wielkim maszcie olbrzymia flaga Brazylii z zielenią, żółcią i kolorem niebieskim. Waży 60 (!) kilogramów i 2 razy w roku jest uroczyście wymieniana .Budynki rządowe , identyczne, poza jednym-efektownie zaprojektowanym Ministerstwem Spraw Zagranicznych z otwartym ogrodem (!) na pierwszym piętrze- są jak pudełka zapałek, identyczne, nudne swoją jednostajnością i takim samym krojem wielkich liter, oznajmiających jaki resort gdzie się mieści. Zwykle zresztą są po dwa ministerstwa w jednym budynku, nie licząc przybudówek opodal . Ciekawe są nazwy poszczególnych  resortów, niespotykane czasem w Europie. Np. ministerstwo spraw socjalnych i ...walki z głodem. Skądinąd akurat w tej sprawie 8 lat prezydentury Luli dokonało przełomu. To dalej jest problem, ale już znacząco mniejszy niż przedtem. Od nieefektownych architektonicznie klocków gmachów rządowych znacznie ciekawsza jest rezydencja prezydenta. Oglądam ją często, kilka razy dziennie- mój hotel położony jest paręset metrów opodal. Podobno Kubitschek de Oliveira wyrzucił Niemeyera ,gdy ten przyszedł z pierwszym projektem. Ponoć się ów kontrowersyjny plan nie zachował. Szkoda. Ale to, co powstało świadczy o fantazji architekta, ale też o tym, że umie ją trzymać na wodzy. Podłużny, sprawiający wrażenie jednopiętrowego budynku przypomina...zęby rekina. Cztery po lewej stronie, sześć po prawej . Wszystko tonie w zieleni. Można to obejrzeć z daleka, bo parkan oddzielający rezydencje od ulicy jest dobre 200 metrów od budynku. Dodatkowo bezpieczeństwa strzeże fosa z wodą. Z tym bezpieczeństwem to nie przesada: jednemu z poprzedników prezydenta Luli do jego kancelarii w Pałacu Płaskowyżu wjechał...autobus z jakimś desperatem za kierownicą. Wtedy także tam zbudowano fosę, choć nie są one obie tak malownicze, jak te średniowieczne...                                                   Warta zapamiętania jest tez katedra. Obecnie, z okazji 50-rocznicy miasta i planowanej wielkiej celebry wymienia się tam witraże i nie można jej oglądać w pełnej krasie. Z daleka widoczna dzięki olbrzymiej wielkości krzyżowi , zamocowanemu na jej kopule. Z tym krzyżem była cała historia. Niemeyer, komunista... nie przewidział go w swoim projekcie! Byłby to pierwszy przypadek w historii chrześcijańskiego budownictwa sakralnego kościoła bez krzyża... I tak by sie skończyło, bo władze nie widziały w tym absurdu, gdyby do akcji nie wkroczył Polak, przewidziany na proboszcza parafii katedralnej ks. Rostkowski. Powiedział, że do kościoła bez krzyża on się nie wprowadzi. No i krzyż stanął... A proboszcz Rostkowski żyje do dziś, niedawno obchodził 50-lecie kapłaństwa. Teraz kieruje parafia pod wezwaniem św. Tadeusza, także w Brasilii. Tam już problemów z krzyżem nie było.                    Polaków w życiu codziennym Brazylii jest sporo. Niektórzy potrafią przebić sie na sam szczyt, zaznaczyć swoja obecność, odcisnąć ślad. Mamy w tej chwili dwóch gubernatorów nie tylko polskiego pochodzenia, ale wręcz mających polskie obywatelstwo! Pierwszy to Jacques Wagner, pierwszy po Bogu w stanie Bahia. Drugi jest od niedawna: po ustąpieniu ze stanowiska gubernatora Sao Paulo Jose Serry, który ogłosił chęć kandydowania w jesiennych wyborach prezydenckich nowym p.o. gubernatora został pan Goldman, który nie tylko miał przodków w Polsce, ale w Polsce niedawno był, a ostatnio walnie przyczynił się do organizacji obchodów Roku Chopinowskiego w Sao Paulo, m.in. że spektakularnym koncertem na dwa fortepiany Krzysztofa Jabłońskiego i Adama Makowicza. Dodajmy do tego ostatnio decyzje o nominacji na nowego szefa federalnej komisji wyborczej na wybory prezydenckie ...pana Lewandowskiego.              Kiedyś Polacy byli tu jedna z najbiedniejszych Polonii. Teraz piąte, szóste pokolenie naszych rodaków, często prawie juz nie mówiących po polsku zaczyna powoli współdecydować o kraju, który jest ich krajem. Nie zapominają jednak o polskich korzeniach. Szczególnie od czasów Jana Pawła II jest to dla nich powód do szczególnej dumy.

Brazylia, dzień trzeci.  Stolica kraju leży na „cerrado”, brazylijskiej sawannie, całkiem różnej od sawanny afrykańskiej. Gdy cały świat ekologów załamuje ręce nad Amazonią, która kawałek po kawałku zabierana jest spod panowania dżungli pod władztwo człowieka -to w tym samym czasie niepostrzeżenie , bez medialnego rozgłosu i protestów obrońców środowiska naturalnego , w samym centrum kraju cerrado staje się częścią cywilizacji, placem budowy, miejscem codziennego życia dla biznesu, polityków, artystów, sportowców i bezrobotnych .