"Europa 2020", czyli jak "15" chce ograć "nową UE"

Gdy szumnie proklamowano Strategię Lizbońską, w praktyce nie brano pod uwagę interesów krajów tzw. nowej Unii. Przykre, ale przy pierwotnych założeniach "Europa 2020" również w zasadzie nie uwzględniono interesów Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dopiero po korekcie udało się to nieco zmienić, ale wyraźnie widać, że w zakresie priorytetów zdecydowanie górę wzięły interesy "starej" Unii, dawnej "15", a zwłaszcza najbogatszych i największych krajów członkowskich UE. Te słowa-klucze: wiedza, innowacje, badania naukowe, gospodarka niskoemisyjna, nowoczesne technologie - to wszystko instrumenty do umiejętnej, w majestacie dbania o ogólnounijne interesy, renacjonalizacji składki członkowskiej przez państwa najwyżej rozwinięte i będące płatnikami netto, jak Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Szwecja czy Holandia. Czasy kryzysu sprzyjają, może szczególnie, dbałości o portfel i kasę także, a może zwłaszcza tych krajów, które najwięcej finansują UE. Kraje te chcą zapewnić sobie zwiększoną dystrybucję pieniędzy, które wpłacają co roku do Brukseli. Stąd udana próba przekierowania unijnych "kranów finansowych" tak, aby w większym stopniu zagwarantować sobie znaczący zwrot pieniędzy wpłacanych w formie składki. Najbogatsze kraje członkowskie bardzo dużo dają, a jednocześnie, stopniowo, coraz więcej stamtąd biorą.

 

Dopiero po interwencjach przedstawicieli Polski do strategii KE " Europa 2020" dodano kluczową dla polskiego interesu ekonomicznego sprawę polityki spójności. Lepiej późno niż wcale, choć zobaczymy, jak to się będzie przekładało na praktykę dzielenia unijnych środków.

 

Oczywiście "Europa 2020" to tylko, mówiąc metaforycznie, ramy obrazu. Może i efektowne, choć i budzące artystyczne wątpliwości. Jednak sam obraz - czyli "unijne konfitury", środki do podziału między poszczególne, "28" już wtedy (z Chorwacją), kraje członkowskie Unii - namalowany będzie za kilka lat. Jego tytuł: "Perspektywa finansowa Unii Europejskiej 2014-2020" jest może mało atrakcyjny, ale to właśnie tam, w budżetowych szczegółach będzie siedział unijny diabeł. To w nowym 7-letnim budżecie UE okaże się, na ile polityka spójności zawarta w strategii Komisji Europejskiej "Europa 2020" będzie przekładać się na konkrety dla Polski, krajów bałtyckich czy naszych południowych sąsiadów. To tam również zdecyduje się, na ile owa "innowacyjność", "badania naukowe" będą kołem napędowym dla całej UE, a na ile staną się pasem transmisyjnym dla brukselskich środków kierowanych do Berlina, Paryża, Londynu, Sztokholmu czy Hagi.

 

 (Niniejszy komentarz zamieszczony będzie w najbliższym numerze periodyku "Monitor Unii Europejskiej".)

Strategia UE "Europa 2020" jest nieodrodnym, niestety, dzieckiem Strategii Lizbońskiej. Ta sama deklaratywność, ta sama ogólnikowość, to samo wskazywanie celów bez sprecyzowania dróg, jakimi należy do nich dojść.