Mamy kolejnego "bronka" i to dużego kalibru – prezydent ogłosił w Wiedniu,

że Polska posiada „doświadczenie, że kryzys można zamienić w sukces" i „dlatego podczas naszej prezydencji wyraźnie stawiamy na problematykę wzrostu gospodarczego Europy”.

Po bliższym przyjrzeniu się „sukcesom” polskiego rozwoju gospodarczego może jednak okazać się, że nie wróżą one najlepiej ani Polsce, ani Europie. Wniosek taki jasno wynika z analizy, przeprowadzonej na podstawie niezwykle przejrzystej i logicznej teorii rozwoju gospodarczego amerykańskiego ekonomisty, prof. Petera L. Bernsteina. Otóż jego zdaniem rozwój gospodarczy wymaga bezwarunkowego i jednoczesnego spełnienia czterech podstawowych warunków.

Pierwszym z tych warunków jest poszanowanie prawa własności, nie tylko w odniesieniu do majątku, ale także do praw własności intelektualnej, prawa autorskiego czy praw patentowych. W kraju, który nie szanuje prawa własności swoich obywateli, nikt nie ma odwagi inwestować, a oszczędności, naukowcy, twórcy i wynalazcy uciekają za granicę. O tym, że poszanowanie prawa własności jest piętą achillesową polskiego porządku prawnego nie trzeba nikomu przypominać, wystarczy przywołać nazwiska takie, jak Olewnik, Kluska czy Trawny. Pozornie różne, wszystkie te sprawy miały jeden wspólny mianownik, a mianowicie przejęcie lub próby przejęcia majątku przy biernej postawie lub nawet za cichą zgodą służb i urzędów powołanych do ochrony praw obywateli. Naruszenia prawa własności nie muszą jednak być aż tak spektakularne i mogą przybierać różne formy, utrudniając nam życie w inny sposób. Takim przykładem jest chociażby myśliwy z flintą, wkraczający na teren prywatnego lasu, gdzie może czuć się bezkarny wobec właściciela, bo o prawa myśliwych skutecznie dba myśliwskie lobby sejmowe. Innym przykładem jest pani z urzędu komunikacji, wymyślająca na poczekaniu przepisy utrudniające rejestrację samochodu, uniemożliwiając tym samym właścicielowi korzystanie z jego własności. O poszanowaniu praw własności intelektualnej, praw autorskich czy praw patentowych może lepiej nie wspominać w kraju, w którym posłanka pojawia się publicznie z podróbką torebki w ręku…

Drugim warunkiem jest łatwy dostęp do kapitału. Teoretycznie w Polsce dostęp do kapitału mają wszyscy obywatele posiadający zdolność kredytową. Problem w tym, że zdolność tę można stracić już przy niewielkiej kwocie niespłaconego zadłużenia, rzędu ok. 200 PLN, podczas gdy w krajach rozwiniętych do rejestru dłużników trafia się za niespłacenie kilkadziesiąt razy większej kwoty. Niski próg powoduje, że polski rejestr dłużników pęka w szwach, ale banki pośpieszyły im w sukurs oferując nowy produkt – kredyty dla tej grupy, oczywiście odpowiednio droższe… Wiem, wiem, powszechnie dostępne są kredyty na zakup wszelkiej maści dóbr konsumpcyjnych, w większości wyprodukowanych w zagranicznych zakładach przemysłowych, bo polskie już wyprzedano, przepraszam, sprywatyzowano lub pozamykano. Ale sytuacja zmienia się diametralnie, gdy chcemy wziąć wysoki kredyt inwestycyjny na działalność gospodarczą. Nie dość, że kredyt taki trudno uzyskać, to jest bardzo drogi i udzielany na śmiesznie krótki jak na inwestycję okres czasu. Wystarczy niewielkie wahnięcie kursów walutowych, by kolejny etap inwestycji stanął w miejscu, a bank odmówił wypłaty następnej transzy. W polskim rolnictwie sytuacja jest jeszcze gorsza, gdyż oferowane rolnikom kredyty z dofinansowaniem UE są nie tylko drogie, ale udzielane na zakup bardzo kosztownego, zagranicznego sprzętu rolniczego; jego serwisowanie jest tak drogie, że jedna naprawa potrafi pochłonąć miesięczny dochód rolnika. Wygrywają ci, którzy nie dali się nabrać na unijne kokosy i sami reperują swoje poczciwe, wysłużone Ursusy. Problemu z kredytowaniem nie mieli natomiast polscy latyfundyści, rekrutujący się głównie ze środowisk polityczno-menedżerskich, którzy z pozyskaniem kredytów na zakup setek hektarów ziemi nie mieli problemów i dawno je spłacili z dotacji unijnych. Ci związani z polityką na szczeblu krajowym dostawali od ręki kredyty w dużych bankach, ci szczebla gminnego są finansowani (nie tylko na zakup ziemi) przez banki spółdzielcze, które w Polsce działają poza wszelką kontrolą i służą głównie uwłaszczaniu lokalnych kacyków zmieniających opcje polityczne jak rękawiczki, o czym dosadnie napisał kilka dni temu Coryllus.

Trzecim warunkiem jest zapewnienie dróg komunikacji – zarówno tej fizycznej, jak drogi, koleje czy samoloty, jak wirtualnej w postaci powszechnej telefonizacji i dostępu do internetu. No cóż, na kwestię dróg i kolei najlepiej jest spuścić zasłonę milczenia, bo nawet przyjazne rządzącej nam miłościwie partii media ostatnio niezbyt pochlebnie rozpisują się na ten temat. Ale nawet gdyby Polska miała doskonałe sieci dróg i super-szybkie pociągi, to ceny paliw czy biletów kolejowych w stosunku do zarobków Polaków raczej nie sprzyjają częstemu z nich korzystaniu. Podobnie jest z komunikacją lotniczą, gdzie dodatkowo wysokie opłaty lotniskowe wypędzają z Polski tanie linie lotnicze, a pasażerów kupujących bilety na samolot wozi się z miasta do miasta autobusami. I niestety, to samo można powiedzieć o sieciach telefonicznych i internecie – te co prawda rozwijają się szybko i pokrywają niemal cały kraj, ale ceny za te usługi mamy jedne z najwyższych w Europie.

Czwartym i ostatnim, ale bynajmniej nie najmniej ważnym warunkiem jest zapewnienie niczym nie skrępowanego rozwoju nauki, lub inaczej – usunięcie ze sfery nauki wszelkich wpływów politycznych czy ideologicznych. Co prawda czasy akademika Łysenki i ręcznego sterowania kierunkami badań dawno już minęły, ale niedawne zamknięcie koła naukowego na jednej z polskich uczelni za zaproszenie na dyskusję politycznie niepoprawnego gościa chyba nie świadczy dobrze o niezależności politycznej polskich uczelni. No i jest jeszcze jeden problem - warunkiem nieodzownym do spełnienia wymogu niezależności nauki jest posiadanie takowej, czego raczej nie potwierdzają dalekie pozycje, zajmowane przez polskie uczelnie w światowym rankingu szkół wyższych.

Z teorii Bernsteina wynika więc smutny wniosek, że w obecnej sytuacji Polska nie ma żadnych perspektyw własnego rozwoju gospodarczego i dla Europy będzie lepiej, jeżeli się z nią tymi doświadczeniami nie podzielimy. Bo niby czym? Kulawe prawo nie chroni nikogo ani niczego, o własności nie wspominając. Dostęp do kapitału owszem jest, ale tylko dla wybranych, a banki są w większości w obcych rękach i służą obcym interesom. Rozbudowę sieci dróg rozpoczęto nie po to, by dzieci dojeżdżały do szkół, a ludzie do pracy, lecz żeby entuzjaści piłki nożnej jeździli przez kilka tygodni ze stadionu na stadion, a polskie wyższe uczelnie mają charakter raczej naukawy niż naukowy.

Niestety, Polska nie jest krajem rozwoju gospodarczego; jest krajem, który walczy o przetrwanie i powoli zaczyna tę walkę przegrywać.

Autor: Iranda

http://niepoprawni.pl/

http://niepoprawni.pl/blog/307...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika A-Tem

14-07-2011 [21:02] - A-Tem (niezweryfikowany) | Link:

Dodałbym jako przeciwwagę strukturę ludnościową: obecnie niezwykle sprzyjającą, zaś w perspektywie 30 lat wywołującą długotrwała zastój aż do (ewentualnej) zapaści państwa.

Tym samym uważam analizę za dobrą, ale samo narzędzie - mówię o teorii Bernsteina - za tępe. Dopiero zestawienie tej teorii z profilem wiekowym ludności, który stabilizuje obecnie gospodarkę, oraz z pieniądzem, który jest od lat używany przeciw społeczeństwu, daje pełniejszy obraz.

Irando - drogi kołowe i linie telefoniczne to nie jest problem. Brak silnej waluty i brak dzieci, a wręcz brak rodzin czy też niechęć do zakładania rodzin - to są problemy. Prawa własności można wprowadzić, koleje zbudować, pieniądze "na naukę" skupić w trzech ośrodkach, i problem jest rozwiązany. Natomiast uzupełnić brakujących roczników nie da się. To samo tyczy się zaufania do waluty, które również powstaje przez osiemdziesiąt lat i nie da się osiągnąć czy wywołać nagle.

Problemem jest też to, że wszyscy wrzeszczą, że jest im dobrze. Tak dzieje się tylko wtedy, kiedy kryzys jest już za rogiem. Za rok czy za dwa zawita. To trochę tak jak z walką o pokój: gdy każdy o pokoju gada, zanaczy to nieodmiennie, że będzie wojna. Podobno 80% społeczeństwa jest zadowolone: to znaczy, że będzie zapaść gospodarcza.

Obrazek użytkownika RYSK

14-07-2011 [21:15] - RYSK (niezweryfikowany) | Link:

stado baranow, czy idziemy po rozum do glowy--osobiscie nie musze szukac ani jednego ani drugiego, nigdy w zyciu nie glosowalem na lewakow i pseudo liberalkow ubeckiego chowu- vide KLD,UD,UW,SKL

Obrazek użytkownika Zbikor

15-07-2011 [08:36] - Zbikor (niezweryfikowany) | Link:

Pytanie co zrobić aby przekonać niezdecydowanych. To że pójdę na wybory i zagłosuję przeciw PeŁo to żaden wyczyn tylko nasz obowiązek.

Obrazek użytkownika Gość

15-07-2011 [17:08] - Gość (niezweryfikowany) | Link:

ale taka jest, niestety, nasza siermiężna polska rzeczywistość....
Lwowiak 44