My i oni

Co jakiś czas los styka mnie z jakimś dawnym znajomym, rozmowa po wstępnych uprzejmościach i garści wspomnień z lat szkolnych schodzi nieubłaganie na politykę, ale częściej na to co w telewizji. I tu jest kłopot, bo ja telewizora nie mam. Moi, napotykani co jakiś czas znajomi, mają jednak telewizory i to co w nich wieczorami oglądają stanowi przedmiot rozmów prowadzonych potem przez nich w gronie znajomych. Postaci zaś z telewizora, te fikcyjne jak ksiądz z filmu „Plebania” i te prawdziwe jak Monika Richardson czy sędzia Wesołowska, zaczynają im się mieszać i ich rzeczywisty charakter jest już nie do rozpoznania. To jest chyba celowo przez telewizje aranżowany efekt, bo inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Byty takie jak Wesołowska czy Richardson muszą stać się równe w ludzkiej świadomości Conanowi Barbarzyńcy, Kimicicowi czy Audrey Hepburn. To musi się stać po to, by granica pomiędzy nami i onymi pozostała na zawsze nie zasypana.

Telewizja III Rp w całości robiona jest przez ludzi dawnych układów lub ich potomków. Jest ona narzędziem władzy i służy właściwie już tylko do dyscyplinowania ludzi oraz nakłaniania ich do kupna różnych niepotrzebnych rzeczy. Ci zaś, którzy się w telewizji pokazują są od dawna nazywani idolami. Można się z tego śmiać i nie traktować tej sprawy poważnie, ale wczorajszy występ Moniki Richardson przekonał mnie, że jednak trzeba się nad tym chwilę zastanowić.

Telewizja dziś, o wiele skuteczniej niż za komuny, zawłaszcza sferę sacrum. Czyni to właśnie poprzez eksploatację obszarów do tej pory pozostawionych jakimś przypadkowym osobom, czyli poprzez rozrywkę. Wszystkie programy rozrywkowe służą wykreowaniu ludzi, którym człowiek siedzący przed telewizorem ma oddawać hołd, którym ma poświęcać swoje myśli, o których ma mówić z kolegą z lat szkolnych przypadkowo spotkanym na ulicy. I to już nie są żarty. Nie są z tego powodu, że mamy całą, długą listę tematów, o których warto byłoby porozmawiać, ale rozmowa ta z samego tylko faktu istnienia telewizji jest niemożliwa do przeprowadzenia. Jeśli zaś zaistnieje to w obszarach określanych szyderczo jako psychiatryk24. Tyle, że sieć, która była do niedawna synonimem wolności zapełnia się także sterowanymi dyskusjami na „ważne tematy”. Proces kreowania internetowych gwiazd jest jeszcze w powijakach, ale myślę, że udoskonali się wkrótce i wtedy będzie już tak jak w telewizji.

Może jednak nie? Telewizja wszak opanowana jest przez postkomunę i postkomuna używa jej do tego by poprawić sobie humor i przekonać się raz jeszcze po tysiąckroć, że ona cały czas rządzi i trzyma w rękach wszystkie sznurki. Cała reszta zaś może tylko słuchać. W sieci jest trochę inaczej. Tylko czy tak będzie dalej? Czy to się da utrzymać?

Nie trudno przecież wyobrazić sobie, że grupa autorów o pewnych ambicjach zostanie mile połechtana propozycją wejścia w sferę dostępną teraz jedynie dla dziennikarzy, publicystów i polityków. Nie na równych prawach oczywiście, ale na razie póki co na prawach, czy ja wiem? Może obserwatora? To tak jak z tańcem z gwoździami. Jest oferta i jest odzew. W dodatku wszystko odbywa się w imię wolności i utrzymania standardów. Pomysł z wykreowaniem blogosfery innej niż polityczna zdaje się, choć mogę się mylić, został odłożony na bok. Pozostaje więc to w czym uczestniczymy wszyscy, psychiatryk24 i kilka innych witryn, gdzie gromadzi się polityczna publicystyka.

Jest trochę ciasno, a blogerzy stają się grupą podobną do diaspory na emigracji. Żeby zachować odrębność muszą uczestniczyć w rytuałach. Kiedy ktoś się wyłamuje może zostać oskarżony o zdradę. To łatwe i często rzucane odium. Może też zostać po prostu zamilczany jeśli nie będzie uczestniczył w zaprogramowanej debacie. Zbliżamy się bowiem w sieci do momentu kiedy wolność wypowiedzi oznaczać będzie jak najdokładniejsze powtarzanie wyjątków z pism kanonicznych i jak najgłębsze pokłony oddawane autorytetom sieci. Schemat z innych mediów zostanie powielony tutaj i chyba się przed tym nie uratujemy.

Mieliśmy ostatnio przykład tego mechanizmu w czasie dyskusji o filmach Stanisława Barei i roli jaką ten reżyser odegrał w najnowszej historii. Tak dalece pozbawionej refleksji reakcji czytelników nie spodziewał się chyba nikt. Tak długiej listy komunałów i „prawd objawionych”, które zostały wyrecytowane na blogu moim, Jareckiego, księdza Busoni i Freemana nie słyszeliśmy chyba od czasu kiedy w TV pokazywał się Jerzy Urban. Okazało się przy tym, że nie myśl, wątpliwości, polemika i wolność są ważne, ale kult. W dodatku kult mocno podejrzany.

Tak się właśnie wyraża moim zdaniem triumf post komuny nad narodem. W postaci kreowania nowych świętych, martwych i żywych. W tym miejscu kopie się przepaść pomiędzy nimi a nami. Święci zaś – co widać na przykładzie Barei i Richardson chociażby, służą dziś nie do tego, by czerpać z nich wzór, bo to taki przepraszam za wyrażenie „myk” jest w ogóle poza obszarem prowadzenia dyskusji. „Święci” służą do tego, by pokazywać chamom gdzie jest ich miejsce. I oni czynią to nader skutecznie. Nie wierzycie? Spróbujecie zainteresować filmem „Miś” kogoś, kto żył w normalnym świecie, kto nie był każdego dnia upokarzany przez system, kogoś kto zna swoją wartość. Spróbujecie go przekonać, że wy – śmiejąc się z tego, wierząc, że film ten robiony był w dobrej wierze – godni jesteście jeszcze szacunku.

Jak zwykle zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl. Gdzie można kupić moje książki „Baśń jak niedźwiedź” , „Dzieci peerelu” oraz ostatnie egzemplarze „Pitavala prowincjonalnego” .

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Sobiepan

05-07-2011 [19:11] - Sobiepan (niezweryfikowany) | Link:

W zwiazku z tym, ze zupelnie nie rozumiem po co spiewano "lubu-dubu", mam braki w pojmowaniu wielu ekstraordynaryjnych zachowan i akcji. Np. Po co kreci sie co miesiac, dwa, jakis przyglupawy serial? Kto to finansuje, wiadomo:Ministerstwo od Robienia Wody Z Mozgu.Potem nikt juz nie rozmawia, tylko medytuje, czy sie ona w nim, czy on w niej.....I mamy standardy Isaury! Te wszystkie poszukiwania "talentow" wsrod beztalenci, promowanie kucharek z biustem, zamiast kuchennego fartuszka i paznokciami zamiast widelca, jakies kuby i inne majtkodody. I tu musze zmartwic producentow idiotow: nie oglada sie u mnie Telewizorni! I u wielu znajomych takze nie! I my o was nie rozmawiamy, was nie znamy i znac nie chcemy, olewamy was jako idoli i nie cytujemy waszych wypocin. Dla mnie was po prostu nie ma! A tym samym dla cale nastepnej i jeszcze potem nastepujacej generacji - jestescie zero istnienia.
A jesli mi ktos powie, ze to jest sztuka? Sztuka byloby widziec w tym sztuke! Takie sztuki, to liczy sie na palecie w magazynie workow z piaskiem!
Pozdrawiam Pana i za poprzedni tekst takze dziekuje!

Obrazek użytkownika Coryllus

05-07-2011 [21:19] - Coryllus | Link:

To ja panu najserdeczniej dziękuję za ten komentarz.

Obrazek użytkownika Mycha

05-07-2011 [22:36] - Mycha (niezweryfikowany) | Link:

bo i potrzeby długiego pisania nie ma. Zwłaszcza wtedy, gdy przyznaje się komuś rację i zgadza z każdym słowem, mając identyczne poglądy. Dotyczy to zarówno roli przekaziorów jw. w ogłupianiu ludzi mass kulturą i 'mas kulturą'(tu od mas marksistowskich, nie od mass np. mediów, pozwolę sobie na taki nowo-twór słowny) w celu polaryzacji i dezintegracji narodu, ja od pewnego czasu używam określenia 'my', 'oni' i ci drudzy 'oni' w wyniku podziału naszego społeczeństwa powstali, jak i Pana opinii o Barei. Powiem tak. Każdy, dosłownie każdy w PRLu 'rzucony na odcinek kultury' miał z tym PRLem powiązania, różne, i nikt, dosłownie nikt nie był wolny od kolaboracji i uwikłania z tymże. Mówię o tych, którym pozwolono filmy kręcić, książki wydawać itp., zastrzegam się. To reguła, chyba bez żadnych wyjątków.
Nigdy nie podobały mi się te komedyje i wszelakie filmidła. Nie mogłam ich znieść. Były beznadziejne i dalej takie są. I z tej beznadziei i przyziemności mieliśmy się jeszcze śmiać. Przyzwyczaić się jak do normalności niby. I tak samo to co było traktować. Przyzwolenie, akceptacja i wesołość, zabawa. Nigdy nie było mojej na to zgody i nigdy nie było mojego śmiechu. Nawet się zastanawiałam czy ze mną jest wszystko w porządku, gdyż nie śmieszyło mnie to co ponoć miało śmieszyć. Nawet niby powinno. Drażniła mnie ta głupota, denerwowała. Nad tą swoją powagą właśnie tak przemyśliwałam. Teraz też tak jest. O tych programach niby rozrywkowych mówię. 1-2 minuty wzrok na tym zatrzymuję. Ale to nie jest temat na osobiste rozbieranie na czynniki pierwsze mojej osobowości, bo to zapewne ma wpływ na odbiór tego o czym piszemy, jak mniemam.
Nie chcę tu już pisać o jakiejś wrodzonej nieufności do pewnych ludzi i ich zachowań, dzieł, dokonań, bo to ponoć nie jest merytoryczny argument. Może i tak, czuj, nos i szósty zmysł do takich nie należą, niemniej tak było i dalej jest. Dlatego takie podejście do tych spraw nazywam darem nie każdemu danym. I wie Pan, choć rzadko się śmieję i jestem osobą być może za poważną, to jeszcze prawie nigdy nie odczułam tego co niektórzy inni ludzie. Prawie nigdy nie odczułam rozczarowania, oszukania i zdrady. To dużo, to bardzo dużo. Nie wszystkim jest to dane. I to też jest dar. To słówko 'prawie' tylko Migalskiego, Jakubiak i Giertycha dotyczy. Jak na jakieś 30 lat to i tak nieźle.
Proszę wybaczyć te osobiste wynurzenia. Są chyba nie na temat, choć pewności nie mam. Ja nie jestem w stanie podać żadnego wyjścia z sytuacji, różnych, żadnego rozwiązania, jakiegokolwiek. Bez przerwy tylko gadam jak się próbować bronić przed ogłupieniem. Choć może tylko tak mi się wydaje. Powtarzam wciąż to samo. A co mam z tego wszystkiego? Dużo i mało. To zależy. Osobistą satysfakcję. Powiem nieskromnie więcej. Poczucie pewnej malusieńkiej wyższości i własnej wartości. Do siebie szacunek. I godność. Dokładnie tak jak Pan pisze.
"Miś"? Raz widziałam. "Alternatywy 4" aż 3 odcinki wytrzymałam. Tylko dlatego, że dom, jak to zwę, to oglądał. Rok temu nawet pewne zdziwienie tu wzbudziłam nie wiedząc jak się nazywa żona tego dozorcy. No nieważne.
Proszę wybaczyć ten elaborat. Miało być krótko. A co z niego wynika? Chyba nic.
PS. O celebrytach, ikonach i 'kultowcach' można następny elaborat napisać. I Panu i sobie tego oszczędzę. Może innym razem, choć ja bez przerwy powtarzam to samo. Dlaczego? Ano dlatego, że to sprawdzone jest. Pewne.
PS2. Ma Pan tu kilku przeciwników, jak widzę. Obrońców fałszywych mitów i wykreowanych zakłamanych legend. Normalka. W post-komunie. I obrońców ich własnego kiedyś zaufania do tych, którzy nie byli tego warci ani godni. Z tym najtrudniej się ludziom pogodzić. Przyznanie się do błędu jest chyba jedną z najtrudniejszych sztuk.
Pozdrowienia dla Pana, Sobiepana oraz Strzelca i Stokoleśnego, jeśli tu będą.

Obrazek użytkownika Sobiepan

06-07-2011 [08:00] - Sobiepan (niezweryfikowany) | Link:

Dzien dobry, Mycha! Dziekuje za pozdrowienia i pozwolisz, ze sie takze poprzyczepiam do kultury. Ta masowka, jaka serwowano w latach najglupszych, ale w porownaniu z "dzis", jednak naiwnych, byla karma dla "szerokiego pasma odbioru". A poniewaz jedyna, dostep do krytycznej TV nie istnial, bo i jezyki znali ludzie slabo, i paszport lezal na milicji, bibulke dostawalismy wraz z oplatkiem, a niewielu tam chodzilo, o co zadbal PZPR, wiec i poziom tamtej kadry kulturalnej byl zenujacy. Stad nie rozumiem, jak oni wyprodukowali swych potomkow, ktorzy dzis maja czelnosc byc "wiodacymi" showmanami, dziennikarzami i inna holota.
Ja juz chyba nie zdaze sie przyzwyczaic! A zmienic? Siebie? A dlaczego? Nie probuje! Ty takze, za co jestem Ci w stanie pomnik postawic. I kazdemu, kto dzis mowi: NIE!
Tamte towarzystwa wzajemnej, komunistycznej adoracji brylowaly na salonach. Dzis takze . Z jedna roznica: tam obowiazywal bon ton, jezyk klasy, dzis jezyk chamstwa. Ale temat sie nie zmienil. I wiele nazwisk sie powtarza. Pozytywne jest to, ze znam troche ludzi, ktorzy temu nowemu salonowi pokazali plecy! Wyrazam im tu szacunek!
Tylko, kiedy czytam nazwiska jurorow w jakims biennale, konkursie ksiazki, muzyki, dostaje alergii na "powtorke". Znam te nazwiska. Przypomnij sobie ubiegloroczny konkurs chopinowski!
Jest nas troche, ktorzy zatrzymali sie na pietrach, by poziomy zachowac! I wlasne obronic!
Zycze Ci pieknego dnia!
Autorowi blogu dziekuje za potwierdzenie, ze "rowny krok" to marsz glupoty!

Obrazek użytkownika ghostrider

06-07-2011 [00:02] - ghostrider (niezweryfikowany) | Link:

iż człowiek o tak bogatym życiu wewnętrznym i takiej mądrości marnuje cenny czas i energię na pisanie blogów.
Czy naprawdę uważa Pan, że nikt Pańskiego tekstu o Barei nie zrozumiał? Daleko się można posuwać w swej mądrości i bufonadzie. Jest tam fragment o Piwowskim i jego "bojach z cenzurą" Następnie piszę Pan o swej słabej wierze w kręgosłup moralny Barei ( "jaką macie pewność...) Otóż Piwowski jak wiadomo był zarejestrowanym TW. Zresztą film "przepraszam czy tu biją" jest raczej jego formą odreagowania, może nawet eskpiacji :)
Takie zestawienie rzeczy odbieram jako zawoalowaną sugestię, że Bareja też był kapustą.
Ale ja też pewnie jestem czytelnikiem pozbawionym refleksji.
Wie Pan, całkiem niedawno obejrzałem angielski dokument o Jarocinie pt. "Moja krew, twoja krew". Polecam, jeśli Pan nie obejrzał, jest tam m.in. Zbigniew Chuj Hołdys bez kapelusza. W którymś momencie pojawia się zmarły niedawno Janusz Atlas . Z pamięci cytuję co mówi
" cały ten festiwal jest sponsorowany przez PRL więc gadki o jakiejś kontestacji tych ludzi są śmieszne, żałosne. Owszem kilka lat temu ( czyli stan wojenny) sytuacja była trochę napięta ale teraz następuje normalizacja". To prawda, płaciło państwo. Czyli mówił krystaliczną prawdę. Przypominam. Janusz Atlas był zarejestrowanym TW. Jest Pan mało radykalny w swych sądach.

Obrazek użytkownika Gosia

06-07-2011 [11:19] - Gosia (niezweryfikowany) | Link:

A jednak nie do końca masz rację.Opiszę tutaj mój przypadek, jako że , siłą rzeczy, jest mi najlepiej znany. Nie jestem wcale bardzo wykwintnie wykształcona, przyznam się, że niektóre zapisywane karkołomne skoki genialnego umysłu omijam albo muszę przeczytać dwa razy. Ale TV nie oglądam. A próbowałam. Nie rozumiejąc o czym czasem mówią moje koleżanki w pracy i czując się przez to lekko wyalienowana, postanowiłam, że choć jeden serial będę oglądać. Ale nie dałam rady. To ponad moje siły. A wiedząc, że politykę i całą rzeczywistość "przybliżają" nam mioty Czerwonych Świń, odłączyłam antenę definitywnie.Myślę, że jestem przeciętniakiem i reaguję jak przeciętny zjadacz chleba. Lubię być w porządku,jadło kupione za judaszową kasę by mi nie smakowało, nie rozśmiesza mnie choroba dziecka, nawet cudzego.Myślę, że takich jak ja jest mnóstwo. Nie trać ducha Coryllusie.I zamawiam u Ciebie następną książkę."Baśń jak Niedżwież" mnie do tego przekonała!