Minister zdrowia znów wojuje z Unią

Ta dyrektywa jest bardzo korzystna dla polskich pacjentów - dzięki niej będą oni mogli leczyć się za granicą (na obszarze UE) nie tylko, jak dotąd, w nagłych przypadkach (wypadki drogowe, zawały, udary, złamania itd.), ale zawsze, jeśli tylko będą chcieli. Muszą tylko pokryć różnicę między kwotą, którą zrefunduje im NFZ, a rzeczywistym kosztem leczenia. Zapewne wiele osób chętnie by z tego skorzystało.

 

Ale nie skorzysta, bo minister Kopacz zaparła się niczym osioł. Nie i nie. Co gorzej: nie, bo nie! Resort zdrowia półgębkiem mówi, że NFZ musiałby z tego tytułu płacić ok.100 mln złotych rocznie. Zapewne tak. Ale przecież po pierwsze - chodzi o dobro polskich pacjentów, a po drugie budżet Narodowego Funduszu Zdrowia jest bez mała... 50 razy większy niż owa kwota. Po co więc nieszczęsna minister kruszy kopie o ledwie 2 proc. tego budżetu? Warto? Cóż, gdy nie wiadomo, o co chodzi, zwykle chodzi o... pieniądze lub... o drugie dno. W tym przypadku o jedno i o drugie.

 

Oto bowiem unijna dyrektywa zakłada możliwość leczenia się przez cudzoziemców - w ramach UE - także w prywatnych lecznicach i szpitalach. Jeżeli tak by się stało - oznaczałoby to automatycznie, że... NFZ, żeby nie robić niezrozumiałych wyjątków, musiałby płacić również za Polaków leczących się w Polsce, ale "prywatnie". To byłoby świetne dla polskich pacjentów, ale nie uśmiecha się pani minister z PO. Mogłoby to kosztować NFZ ponoć 1,5 mld złotych. Cóż, być może, choć te wyliczenia wydają się specjalnie przesadzone. Ale i tak pani minister pacjentom będzie mówić "NIE". Zawaliła reformę służby zdrowia, nie ma żadnego pomysłu na finansowanie opieki zdrowotnej w Polsce, nie umie nic zaplanować, w sprawie szczepionek zmieniała zdanie, co chwila. A teraz masz, babo, placek - kolejna afera. I kolejna też wojna z Unią Europejską.

 

Skoro Pani Minister jest taka wojownicza, a w zdrowiu się nie sprawdza, może ją Tusk rzuci na obronę narodową? To byłoby nawet logiczne: zdrowiem zająłby się lekarz psychiatra Bogdan Klich, państwo ministrowie podmieniliby się resortami. Cóż, może tylko psychiatra naprawi to, co zepsuła Kopacz...

Moi koledzy eurodeputowani z różnych krajów pytają mnie zdziwieni, dlaczego Polska nie chce podpisać unijnej dyrektywy "Pacjenci bez granic". Nie umiem im nic odpowiedzieć poza wzruszeniem ramion - też się dziwię. Tym bardziej, że 20 państw członkowskich UE już to zrobiło i bardzo zabiega o to Szwecja, która w tym półroczu w Unii przewodzi.