Strasburg nudniejszy, Warszawa straszniejsza...

Tam pracowicie, ale spokojnie i raczej merytorycznie - tu polityczny ul, bitewny zgiełk, poselski rejwach. Tam tylko raz w tym tygodniu rezolucja potępiająca Berlusconiego (która w końcu i tak nie przeszła) rozpaliła do czerwoności salę plenarną - tutaj emocje sięgają zenitu codziennie, co godzinę, permanentnie. Tam - szacunek, nawet jeśli trochę udawany, dla oponenta, tu wrogość śmiertelna, atmosfera bij - zabij i kto - kogo. Tam nudniej. Tu - straszniej...

Po czterech dniach spędzonych w Parlamencie Europejskim w Strasburgu - kilka godzin na Wiejskiej w Warszawie. Sesja i tu i tu, ale... jakże inna atmosfera.