Joe Bla-Bla Biden

Zamiast tego poklepał polskiego premiera po plecach (akurat premier lubi być poklepywany przez polityków z Zachodu i Wschodu), rytualnie pochwalił Polaków, pobajerował - jak to Amerykanie potrafią - i pojechał w diabły. Przepraszam, w dalszą podróż, niosąc amerykański kaganek oświaty.

 

W czasie tej wizyty dominowała liczba "ZERO". Biden równa się zero konkretów, zero powagi, zero realnej wizji przyszłości i w gruncie rzeczy zero prawdziwego partnerstwa.

 

Wizyta raczej przyniosła niesmak. Wiceprezydent USA odbębnił pobyt w Polsce, odfajkował i ma z głowy.

 

Ta wizyta była tak krótka, jak krótko będzie pamiętana. Amerykanie pokazali, że w rzeczywistości mają nas w nosie. Co nie zmienia faktu, że bardzo potrzebują dzielnych "polskich wojowników" (cytat z Bidena). 

 

Polacy to cierpliwy naród, ale w końcu mogą w najmniej oczekiwanym miejscu pokazać gest Kozakiewicza.

 

Do Polski "przygalopował" wiceprezydent USA. Przygalopował to dobre określenie, bo amerykański polityk bardzo się śpieszył. Tak bardzo, że nie miał nawet czasu na poważne potraktowanie Polaków i konkretne rozmowy.