Klaus walczy dalej

 

 

Jest to gra na dwa fortepiany: parlamentarny i prezydencki. Już kilkanaście dni temu związani z nim senatorowie zatrudnili Trybunał Konstytucyjny Republiki Czeskiej do zbadania (ponownego!) zgodności Traktatu z czeską Ustawą Zasadniczą. Trybunał da odpowiedź albo za kilkanaście tygodni, albo i wiosną. A wiosną będą w Czechach wybory. Kampania wyborcza nie jest najlepszym czasem na ratyfikację, choć jest świetnym czasem, aby o Traktacie mówić - i to mówić krytycznie... Kampania ratyfikacji się na pewno nie przysłuży...

 

Ale jest jeszcze drugi fortepian: prezydencki. Tu Klaus gra dwie melodie. Jedna to połączenie polskiego mazurka z brytyjskim folkiem - czyli śpiew o tym, że Czechy też - jak Warszawa i Londyn - chcą  derogacji od obowiązywania Karty Praw Podstawowych, która skądinąd jest integralną częścią Traktatu. Druga melodia jest już typowo czeska: chodzi o gwarancję ze strony Niemiec, że nie będą podnosić sprawy Niemców Sudeckich i żądać od Pragi politycznego czy ekonomicznego "zadośćuczynienia".

 

Słowem: jak nie kijem go, to pałką. Każdy fortepian dla eurosceptycznej melodii można umiejętnie wykorzystać. Klaus, bardziej niż pokazała rzeczywistość, liczył na Polaków i Brytyjczyków. Ale sam, w pojedynkę, też powalczy. Czy powstrzyma "Lizbonę"? Niekoniecznie. Ale na pewno coś ugra dla Czech. I o to też mu chodzi.

Prezydent Czech - zgodnie z tym, co pisałem w tym miejscu już kilka tygodni temu - nawet w pojedynkę, ale walczy dalej. Polski prezydent podpisał Traktat Reformujący, ale "pan na Hradzie" nie przejął się tym wcale. Na razie ani myśli robić to samo. Co więcej, popiera go w tym niemal połowa Czechów mająca o tym jakiekolwiek zdanie (po odliczeniu kilkunastu procent tych, którzy nie mają w sprawie Traktatu opinii). I konsekwentnie realizuje swój plan polityczny.