Za wolność i szczęście Węgrów

Magyarország függetlenségéért, szabadságáért és boldogulásáért

Za wolność, szczęście i pomyślność Węgrów.

Gdy wdrapiemy się na szczyt wzgórza Gellerta. Przejdziemy koło wyłamanej Cytadeli, w Budapeszteńskim przypadku ufundowanej przez Austriaków i dojdziemy już do Pomnika Wolności. Spojrzymy na wspaniałą panoramę Budapesztu. Jest się czym zachwycić. Ale odwróćmy się, spójrzmy na pomnik, przeczytajmy węgierski napis: „Mindazok emlékére, akik életüket áldozták Magyarország függetlenségéért, szabadságáért és boldogulásáért”. Czyż wymowa tego języka nie jest wspaniała? Przetłumaczmy jednak na nasz Mickiewiczowski język: „W pamięci wszystkim którzy poświęcili życia za niepodległość, wolność i pomyślność Węgrów”. Przy czym to boldogul.. możemy próbować bardziej pomyślnie przetłumaczyć jako szczęście. „Za wolność i szczęście Węgrów”. Czy na pewno dobrze te hasło z węgierskiego pomnika dobrze przetłumaczyliśmy na nasz język? Przecież powinno być: „za wolność naszą i waszą”, ewentualnie „za honor i ojczyznę”. Tak poprawnie się tłumaczy na polski wszelkie patriotyczne napisy na pomnikach.. Czyżby bratankowie aż takimi egoistami byli, że tylko za swoją wolność i niepodległość chcą ginąć. I jeszcze miast wzmianki o honorze, piszą o swoim szczęściu?

Zanim przejdziemy się w dalszy spacer po Budapeszcie, tytułem wstępu zdradzę się ze swoim stosunkiem do podróżowania. Hasło najważniejsze to, że podróże kształcą. Sprawa druga można podróżować na zasadzie zaliczania: Egipt, Tunezja, Meksyk, Paryż, Moskwa, piramidy… jedziemy, fotografujemy, odhaczamy i dalej, no i rzecz jasna kupujemy pamiątki lokalne.. acz produkowane w Chinach, bo taniej. Ja jednak będę zwolennikiem opcji drugiej. Jechać i próbować zrozumieć. Zobaczyć nie tylko to co polecają przewodniki, ale gdzieś tam zboczyć. Zobaczyć jak wyglądają dzielnice przemysłowe, jak wyglądają osiedla, jak wyglądają rozkłady jazdy autobusów, jak wyglądają dworce kolejowe, dzielnice willowe etc. Próbować zrozumieć obcy kraj, i nie zapominać o Polsce. Po to jeździmy za granicę aby z oddali zobaczyć Polskę. Porównać Polskę z innymi krajami. Potraktować zagranicę jako lustro w którym odbijamy się my, Polska i nasza Polskość. I tylko żeby dobrze to zagraniczne zwierciadło wykorzystać, trzeba jak najwięcej o nim wiedzieć. A jeżeli już w czasie wycieczki opowiadamy sobie o historii, to tylko dlatego aby przez nią próbować zrozumieć i ocenić teraźniejszość i następnie przewidywać przyszłość.

Panoramę z Gellerta mamy wspaniałą. Jesteśmy w Budzie, po drugiej stronie Dunaju mamy Peszt. Piękne Budapeszteńskie mosty. Ten zielony to most Wolności. Szabadság hid. Umiłowanie wolności na Węgrzech takie same jak w Polsce, chociaż może Węgrzy chcą wolności od .. jakiś nakazów okupantów – Turków, Habsburgów czy Rosjan, a Polacy zawsze chcą wolności do… traktowanej indywidualnie, nieograniczonej i nieokreślonej. Potem most Elżbiety – Erzsébet hid. Tak, tu chodzi o najjaśniejszą małżonkę Franciszka Józefa, cesarzową Sissy, chociaż trzymając się terminologii węgierskiej winniśmy mówić Królowej Elżbiety. No i wreszcie najdostojniejszy – most łańcuchowy – lánchid – Most Széchenyiego. Most łańcuchowy zbudowany tuż przed Wiosną Ludów 1848 roku.. na zasadach partnerstwa publiczno – prywatnego. To znaczy, koncesję udzieliło państwo węgierskie. Kapitał był prywatny i do budowy ściągnął technologię i inżyniera z Anglii p. Adama Clarka – rondo jego imienia na wjeździe na most po stronie Budy. I za wybudowanie mostu właściciele pobierali sobie opłaty za przejście albo przejazd. Lwy postawione w ramach XIX wiecznego poczucia estetyki. Przy okazji zbudowano też tunel pod wzgórzem zamkowym. My w tym czasie nie bardzo mogliśmy się wyżywać w ideach partnerstwa publiczno – prywatnego, bo to zostało pogrzebane wraz z Staszicem, Dreckim-Lubeckim i dobite porażką w Powstaniu Listopadowym. I pozostały nam jedynie smutne ruiny w Staropolskim Okręgu Przemysłowym. Węgrzy z mostem łańcuchowym zdążyli przed swoją rewolucją 1848 roku.

Zostając po stronie Budy. Z Gellerta na wzgórze zamkowe Budy. Po węgiersku zamek to Vár. Miasto to város. A miasteczko to kicsi város. Czyli próbując tłumaczyć dosłownie. Zamek. Zamkowisko. Małe zamkowisko. Cóż, Węgry za sąsiada i to na sporym odcinku mieli Turcję. A przed Turkami trzeba się było bronić, najlepiej zaś w zamkach i fortecach. Rzeczypospolita zaś była szlachecka, wiejska. A przy okazji potężna, że nam w XVI wieku groziły tylko jakieś pomniejsze zagony turecko-tatarskie. Obwarowania miał tylko Gdańsk, i znacząco je wykorzystywał w obronie swoich interesów. Inne miasta Rzeczypospolitej murów nie posiadały. Nie potrzebowały, a ponadto szkoda byłoby na nich pieniędzy. Lepiej wydać na zakup węgierskiego wina, wszak hasło naszej szlachty – to nie masz wina nad węgrzyna.

Zamek w Budzie to dzieło Habsburgów. Wolał się Ludwik Jagiellończyk układami o przeżycie wiązać z tą skromną dynastią arcyksiążęcą, niż z królewskim dworem Zygmunta Starego. Jak to nie warto jednak czasem prowadzić niesnasek w rodzinie. Mohacz. I co prawda wtedy w Budzie i Peszcie zjawili się Turkowie – taki był stan faktyczny. Ale według stanu prawnego to już były ziemie habsburskie, austriackie. I Habsburgowie potem przez wiek XVI i XVII i nawet XVIII Węgry odzyskiwali od Turków, a nie zdobywali na Turkach. Gdybyśmy popłynęli w górę Dunaju, jakieś 40 km do Visegradu.. świetne miejsce na zastanowienie się, dlaczego chociaż już tyle prób było podejmowanych, to jednak narodom Środkowej Europy – Polakom, Węgrom, Czechom i Słowakom do jakiejś ściślejszej współpracy, ku własnemu wspólnemu dobru, nie udaje się dojść. Może przez to, że Polacy swoją potęgę otrzymali z Unii z Litwą.. Węgrzy potęgę budowali na Unii z Chorwacją i parciu ku Adriatykowi, a Czesi po wojnach husyckich, a już zwłaszcza po wojnie trzydziestoletniej musieli przejść do zdecydowanej defensywy narodowej. W tym cały jest ambaras, żeby troje chciało naraz. Teraz Węgrzy w ofensywie. Podobnie Czesi, i tylko my, Polacy prześlijmy do defensywy chcąc budować II Irlandię, a nie Rzeczypospolitą.

To marsz teraz na drugą stronę Dunaju. Można mostami. Można metrem, bo akuratnie stolica Węgier linii metra posiada trzy, w tym jedna jeszcze z wieku XIX. Jedna, czerwona – piros, nawet pod Dunajem przebiega. Czwarta zaś w budowie. Tak, tak, wiem Węgrzy byli sojusznikami Hitlera w czasie II Wojny Światowej, a my byliśmy w zwycięskiej koalicji i poza tym first to fight.. i stąd problemy komunikacyjne naszej stolicy. Może gdybyśmy się nie wpakowali we wrześniu 1939 roku do wojny, to Prezydentowi Starzyńskiemu udałoby się metro zbudować do tego 1944 roku?

Peszt. Przede wszystkim oglądający się w Dunaju neogotyk Parlamentu Węgier. Jak skromnie się prezentuje przy tym gmach naszego Sejmu. Ale znów kłania się historia. Gdy Węgrzy wznosili sobie gmach Parlamentu, korzystając z bogactwa belle epoque, to Król. Polskie było najmocniej opodatkowaną prowincją Cesarstwa Rosyjskiego. Węgrzy korzystając z tego, że pod Sadową pruski nauczyciel zaznaczył, że wojna jest przedłużeniem polityki, a nie wsłuchiwaniem się w takt Marsza Radetzkyego, dostali swoją szansę na równouprawnienie z Austriakami. Bismarck był na tyle przezorny, że wolał mieć nad Dunajem tańczącą monarchię, niż mozaikę państewek przesiąkniętych ideami słowianofilskimi. Austriacy zaś swoją stratę musieli zrekompensować powołaniem drugiego strażnika dla habsburskich narodowości. Austria już miała tylko siły na pilnowanie Czechów i Polaków. A niech Węgrzy wezmą na siebie Kroatów i Słowaków. Polityki divide et impera w 1866 roku nie dało się już zastosować. Kroaci nie poszliby na Budapeszt, tak jak uczynili to w dwadzieścia lat wcześniej, tylko pod Wiedniem wybiliby się na niepodległość.

Ugoda z Austrią w wymiarze handlowym sprowadziła się do tego, że zniesiono cła na wywóz węgierskiego zboża do krajów habsburskich (wszak unia personalna krajów habsburskich nie oznaczała unii handlowej). Czechy – rozwój przemysłu. Podobnie Austria. Galicja – nie wydolna w produkcji rolniczej. Więc czyż nie ma idealniejszego terenu dla ekspansji zboża z całości węgierskich puszt?

Jest eksport. Pojawia się korzystny bilans handlowy. Węgry końca wieku XIX bogacą się. Bogactwo rodzi u nich też megalomanię narodową i zaczynają madziaryzować, a to Słowaków, a to Kroatów, a to Rumunów. Cóż, sukces, którego wymiernikiem jest bogactwo zawsze daje podstawy do stwierdzeń o własnej nieomylności. Pokażmy światu, europie, że my Węgrzy to nie byle co! Tradycje parlamentarne prawie tak samo długie jak w Polsce czy w Anglii. Ale dajmy dowód rzeczowy na to – nad Dunajem mamy parlament. Jesteśmy narodem ludzi zdolnych i pracowitych – dajmy dowód rzeczowy na to – na 1000 lecie państwa węgierskiego, która tam przypada na rok 1896 ( tak Węgrzy sobie wyliczyli swoje przybycie na tereny Panonii) – budowana jest pierwsza na kontynencie europejskim linia metra. Imienia najjaśniejszego pana Apostolskiego Króla Węgier Franciszka Józefa. My na 1000 lecie naszego państwa budowaliśmy szkoły, ale akuratnie nasze tysiąclecie przypadło w tym momencie kiedy siedzieliśmy w sowieckim więzieniu narodów, gdzie szykowaliśmy się do wojny, leczyliśmy się po wojnie, i gdzie nam w głowie było rozwiązywanie problemów komunikacyjnych czy epatowania swoim bogactwem i talentami. Węgrzy mogli.

Może teraz nie dziwi nas węgierski szok 1918-1920 roku. Wszyscy w pamięci mają wspaniałe obchody tysiąclecia istnienia Węgier. A tu nagły krach. Na początek rewolucja Ben Kuli. Węgrzy własnymi siłami Ben Kuli nie obalili. Obaliła Ben Kulę obca interwencja. Do Budapesztu wkroczyły wojska rumuńskie i czechosłowackie, no i jeszcze od południa szły pułki francuskie. Już taki sam skład interwentów oznacza, że ten Ben Kula był przeraźliwie słaby.. ale.. to Słowaków chciano madziaryzować, podobnie Rumunów, a teraz oni panoszą się po naszej węgierskiej stolicy (wiosna 1919 roku). Horthemu udało się podziękować i odesłać obcą interwencję, ale traktatowi w Trianon już nie zapobiegł. W Polsce radość ze wskrzeszenia Polski i ze zwycięstwa nad Bolszewią. Nad Dunajem wszystkie flagi spuszczone do połowy.

Spod Parlamentu pójdźmy w kierunku Bazylika świętego Stefana. Dokooptowanego w węgierskim mniemaniu do roli apostoła, stąd też ten apostolski Król Węgier. Sam Stefan ponoć aż taki święty nie był. Warto wspomnieć, że jego korona królewska, którą się koronował w roku 1000 miała być przeznaczona dla Chrobrego, ale mnich co ją wiózł z Rzymu.. przejazdem zahaczył o Budę.. no i Stefan go przekonał do zakończenia podróży.. bo w tym Gnieźnie.. to same lasy, bory, a tu proszę Buda – gorące źródła i nawet ślady po Rzymianach.. a tam w kraju Polan.. A może sięgnał Stefan po inne argumenty. Te które właśnie podważałyby jego świętość.. no takie to niestety smutne średniowieczne czasy były. Sama Bazylika była budowana przez prawie pół wieku. Na przeszkodzie stanęła rewolucja 1848 roku. Bliskość Dunaju niekorzystnie wpływająca na monumentalność bazyliki. Konsekrowano ją w roku 1905. Węgrzy znów w radości ze swojego tysiąclecia. Polacy w tym czasie budowali barykady w Łodzi, albo ginęli pod Cuszimą i Mukadenem. Za wolność naszą i waszą.

Ostatnim miejsce w tej bardzo pobieżnej wędrówce po Budapeszcie będzie plac Bohaterów, z węgierska zwanym Hősök tere. Można też spotkać nazwę plac milenijny, bowiem też powstał na część i chwałę i szczęście z powodu przybycia Węgrów do Panonii. Przybycie Węgrów. A więc już wcześniej, gdzieś żyli, byli w jakimś stopniu zorganizowani, i w pewnym momencie stanął na ich czele Arpad i poprowadził ich do nowej, lepszej i bogatszej krainy. Ale nie poprowadziłby ich gdyby sami Węgrzy oddolnie nie byli zorganizowani. Polacy do Polski nie przybyli. Nasi praojcowie żyli sobie w lasach nad Wartą i Wisłą.. no i w pewnym momencie pojawiły się talenta Mieszka I i Chrobrego i tych naszych spokojnych, rolniczych przodków zamianowali na Polan i Polaków. A w Polsce czego góra chce, to dół spełnia. My teraz Polacy. Słowianie, a Węgrzy to przecież jednak nie słowianie. Bułgarzy się zesłowianizowali, ale Węgrzy nie. Czy jest jakaś reguła, prawidło w dziejach historycznych, społecznych?

Zajmijmy się jednak Placem Bohaterów. Archanioł Gabriel na kolumnie na środku. Królowie z jednej strony: Stefan, Władysław, Koloman, Andrzej, Bela, Karol Robert i Ludwik. Tak, nasz Ludwik Węgierski, którego przeklinam za przywilej Koszycki – dwa grosze z łana, a jaki z łana był dochód, a co to skarbiec królewski miało interesować? W Polsce jest wolność. Przede wszystkim dla szlachty. System fiskalny może i prosty, ale niestety w pewnym momencie pozwalał li tylko na wystawienie 8 tys. Koronnego wojska, a sąsiedzi – Prusy, Austria, Rosja.. minimum po 200 tysięcy wojska. Ale tu cały geniusz historii. Patrząc na pomnik Ludwika, kogo innego widzą Węgrzy, kogo innego Polacy, a przecież tak naprawdę to był francuz z dynastii Andegaweńskiej. Po drugiej stronie w kolumnadzie mamy: Hunyadiego, Macieja Korwina, Bocskaia, Bethlen, Thokolyego, Rakociego i Kossutha.

I teraz wyobraźnia wsparta przekazem historycznym winna nam podpowiedzieć, że nad tymi wszystkimi, tak ważnymi dla Węgrów postaciami, od drugiej wojny światowej do 1956 roku stał pomnik Stalina. Nad nimi. Wśród nich. Wiek XX chciał zamknąć historie narodowe. Komunizm chciał zamknąć historie Stalinem. „Najgenialniejszym z ludzi”. Należy przyznać, że jak na udział Węgier w koalicji antyradzieckiej, to taki pomnik Stalina wśród Węgierskich bohaterów, co prawda mógł upokarzać Węgrów, ale to jednak stosunkowo mała kara. Zwłaszcza, że Budapeszt po II Wojnie Światowej powrócił do najpiękniejszej szaty dla miast jaką jest secesja. Polska za udział w wojnie światowej po stronie alianckiej, słusznej i zwycięskiej, za walkę od początku do końca dostała Nową, socjalistyczną Warszawę i stojący do dziś w centrum polskiej stolicy Pomnik Stalina. Najwyższy i największy z możliwych. W Budapeszcie pomnika Stalina już nie ma. Podobnie w Pradze. Ostał się tylko w Warszawie.

-----
Może na tym jednym brakujący nam Pomnik w Warszawie wykujemy hasło: za wolność i szczęście Polaków?

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika üdvözlet a tengerpartról!

13-05-2011 [20:16] - üdvözlet a teng... (niezweryfikowany) | Link:

és a lengyelt is.

P.S. Ciekawy tekst. Można by kolejny artykuł o Węgrzech poświęcić losom korony św. Stefana, która dopiero w latach 70. ubiegłego wieku wróciła do kraju. Ze Stanów Zjednoczonych.

Urodziwy budynek parlamentu peszteńskiego wybudowany w stylu eklektycznym zawiera - oprócz gotyckich - także pierwiastki barokowe:-)
Byłoby fajnie, gdyby tekstowi mogły towarzyszyć fotografie Budapesztu.
Bo naprawdę jest to jedna z najpiękniejszych stolic Europy.

Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika RYSK

13-05-2011 [22:31] - RYSK (niezweryfikowany) | Link:

ze starej wizyty w Budapeszcie mamy cudowne wspomnienia hotel Gellerta, Matias Pince, stare metro, cudowny Dunaj i kapielisko na wyspie Malgorzty--wspomnien czar

Obrazek użytkownika üdvözlet a tengerpartról!,

14-05-2011 [16:03] - üdvözlet a teng... (niezweryfikowany) | Link:

Niewątpliwie miasto, a właściwie dwa miasta ( Buda i Pest) związane słowem i realnie mostami jest wielkiej urody. Jego piękno widać zwłaszcza w porze zmierzchu, gdy zapalają się lampki na kopule parlamentu, a także, na wznoszących się po stronie Budy, kościole św. Macieja i Baszcie Rybackiej.
Najwykwintniejszy z mostów - Most Łańcuchowy (Széchinyi Lánchid) zwieńczony kamiennymi lwami również jest rzęsiście oświetlony. Do leżącej na Dunaju Wyspy Małgorzaty, zwanej ongiś Wyspą Zajęczą, dochodzi odnoga mostu Małgorzaty. Jeśli wierzyć Węgrom, jest to podobno jedyny most w Europie w kształcie trójkąta.

Wewnątrz Pesztu znajduje się jedna z najczęściej opisywanych i filmowanych cukierni, w której wnętrzach m.in. powstawał film Károlya Makka "Inne spojrzenie" (z polską aktorką Jadwigą Jankowską Cieślak w roli głównej) - cukiernia nazywana kiedyś imieniem poety Vörösmartyego, dziś jakoby z powodów historycznych:-) występuje pod zmienionym szyldem. Charakterystyczne jej wnętrza jednak nie zmieniły się. Stoliki z blatami z marmuru wznoszącymi się na nodze w kształcie lwiej łapy wciąż wyglądają tak samo.